Skip to main content

Na rowerze po marzenia. Dlaczego na nim?

 Wiąże się  z tym jedna z moich historii. Gdy opuściłem ośrodek terapeutyczny około czterech lat temu zatrzymałem się u mojej babci we wsi sokół, gdzie nie było sklepu, a żeby się do niego dostać musiałem jechać 4 km własnie na rowerze.

To nie sklep był istotny, cztery kilometry od domu miałem siłownie była to siłownia w miejscowości Grębów w gminnym ośrodku kultury.Wspomniany rower, była to stara damka mojej babci, która dla młodego chłopaka nie była powodem do dumy.

W zasadzie w tamtym czasie nie posiadałem nic, dosłownie nic poza zaległościami finansowymi oraz moim celem, który cały czas miałem w głowie w każdej sekundzie początków mojego nowego życia .Gdzie jechałem na owym rowerze nie jechałem cztery kilometry jechałem po swoje marzenia.

 Dzień w dzień, zima, lato, deszcz, palące słońce, zasypane drogi.

Wiatr tak silny że nie mogłem pedałować na rozpadającym się rowerze, oblodzona droga, która nie była odśnieżana, czasem myślę ze szybciej bym szedł piechotą. Jechałem  każdego dnia no może co drugi, czasem koleżanka zabrała mnie autem jakie to było szczęście .Tak jeździłem przez prawie dwa lata i może to śmieszne ale w każdej chwili, gdy przeklinałem obecną sytuację jadąc rowerem powtarzałem sobie, że tak własnie ma być, że wszystko idzie w dobrym kierunku że to sprawdzian dla mnie że mam jechać dalej, że im ciężej się pedałuję  tym będzie łatwiej z czasem.

Zakładałem słuchawki na uszy, aby wyciszyć wściekłość.

Nagle zaczęły otwierać się rożne drzwi nie od razu, powoli zaczynałem spotykać ludzi pomocnych, przyjaciół.

Jadę dalej teraz autobusem, prowadzę swoją działalność, pisze bloga, jestem trenerem, motywatorem mam własne ubrania, stronę www, wizytówki, plakaty, współpracuje z dużymi firmami, mam przyjaciół w wielu miastach polski oraz europy i świata, znam coraz więcej osób, rozwijam się no i jak wspomniałem jadę dalej teraz autobusem, gdyż nie mam prawa jazdy.

Czasem dalej przeklinam, iż muszę stać godzinę i czekać na autobus i co z tego przecież i tak jest łatwiej.

A kiedy wracam do domu czeka na mnie kochana żona i trzy tygodniowa córeczka, których cztery lata temu nie było, gdy jechałem rowerem, jechałem sam z moimi marzeniami, które teraz spełniam, a to dopiero początek bo mam nowe cele.

Wiem że nie zawsze będę jeździł autobusem.

Napisz komentarz

Facebook